sobota, 2 lutego 2013

Chapter 9


23 marzec, dwa miesiące po wypadku.

- Wyłącz to - jęknęłam głośno, chowając głowę pod poduszką. Czułam się jakby moja czaszka miała zaraz eksplodować, a Josh tylko dolewał oliwy do ognia puszczając muzykę na pół osiedla.
- Ale co? - uniosłam lekko głowę, spoglądając na niego jak na idiotę.
- Nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię - mruknęłam pod nosem przewracając się na drugi bok. Wspomnienia wracały do mnie ze zdwojoną siłą. Nie mogłam znieść myśli, że zabiłam niewinną kobietę. Kobietę, która przecież miała całe życie przed sobą. Może miała męża, dzieci? Co jeśli odebrałam dziecku matkę Czułam się jak potwór, kiedy wyobrażałam sobie płaczącego malucha stojącego przy białej trumnie. W nocy miałam koszmary, nie mogłam normalnie funkcjonować, a Josh wpychał we mnie coraz więcej prochów twierdząc, że muszę trochę odreagować. Czułam się jakbym grała rolę w jakimś słabym filmie kryminalnym. Wypuściłam głośno powietrze z płuc, chowając głowę w kolanach.
- Znów ryczysz? - mruknął od niechcenia, nawet nie odrywając wzroku od telewizora.
- Nie - warknęłam, pociągając nosem.
Minęły dwa miesiące. Przez cały ten czas mieszkałam z Joshem, chociaż niczego tak bardzo nie pragnęłam jak powrotu do domu. Ojciec mnie szukał. Na prawdę mnie szukał i po raz kolejny udowodnił, że nie jestem mu obojętna.
Nie mogłam wrócić do domu. Nie po tym co zrobiłam, poza tym Josh twierdził, że muszę ograniczyć kontakty z rodziną i przyjaciółmi, tak więc byłam na nich skazana 24/h. Malik najwyraźniej miał mnie gdzieś, bo całe dnie spędzał z chłopakami w syfiarni, zwanej też salonem.
- Idę na dół - mruknęłam, podnosząc się energicznie. Przez chwilę stałam w progu wpatrując się w bruneta intensywnie, jednak ten przez cały czas gapił się na telewizor, nie zwracając na mnie uwagi.
- Gdzie jest mój telefon? - zmarszczyłam czoło, wchodząc do kuchni. Nie miałam zamiaru się z nimi witać, a już tym bardziej z Dwight'em, który zeszłego tygodnia stwierdził, że jestem łatwa. Burknął tylko coś pod nosem, wzruszając ramionami. Pokręciłam zrezygnowana głową przepychając się w stronę lodówki, co wcale nie było takie łatwe, na jakie wyglądało, bo Logan ze swoim grubym dupskiem zajmował całą kuchnię. Pchnęłam go delikatnie w bok, a ten zaśmiał się jedynie rozpychając sie jeszcze bardziej. Co za dziecko.
Wreszcie jakimś cudem znalazłam się przy lodówce, jednak gdy ją otworzyłam zionęło pustką.
- Nie ma nic do jedzenia? - uniosłam jedną brew do góry, spoglądając na chłopców pytającym wzrokiem.
- Wczoraj wieczorem wzięłaś ostatnie jajka - mruknął Dwight, jakby z wyrzutem. Westchnęłam głośno zatrzaskując drzwi. Rozumiem, że mnie nie lubił, ale czy to znaczy, że nie miałam prawa nawet nic zjeść? Nawet nie zarabiał na to jedzenie, bo kasę przynosił Logan, albo ja jeśli już coś ukulałam na roznoszeniu ulotek. Tak, poszukiwała mnie policja w prawie całym Londynie, ale widocznie nie byli aż tacy sprytni, skoro zmyliła ich zwyczajna, kupiona za parę groszy peruka.
- Tak? To mogłeś iść i kupić nowe - warknęłam, zaciskając dłonie w piąstki, żeby się uspokoić. Pomogło.
- Od tego są kobiety - parsknął śmiechem, przybijając piątkę z Loganem. Przewróciłam oczami, biorąc kilka głębszych oddechów.
- Tym bardziej powinieneś iść - odgryzłam się, wychodząc szybko z kuchni, żeby przypadkiem nie oberwać. Wiedziałam do czego on był zdolny, wolałam nie ryzykować. Wciągnęłam szybko jakąś bluzę, wychodząc na zewnątrz. Było strasznie zimno, ale jakoś nie zwracałam na to uwagi.
Przeszłam szybko na drugą stronę ulicy, wciągając kaptur na głowę.
Szłam przed siebie szybkim krokiem, nie oglądając sie za siebie, jednak wyraźnie słyszałam czyiś przyspieszony oddech za sobą. W pierwszej chwili pomyślałam, że to Dwight ruszył dupsko z domu i teraz chce ukarać mnie za ten drobny żarcik bez świadków, więc przyspieszyłam.
Tymczasem owy ktoś przebiegł obok mnie, co spowodowało u mnie nagły atak kaszlu. Odwróciłam się gwałtownie, żeby tylko na mnie nie spojrzał, jednak jak na złość zatrzymał się, obserwując uważnie moje plecy.
- Wszystko w porządku? - spytał cicho, przez co zacisnęłam mocno powieki, żeby się nie rozpłakać. Wszędzie rozpoznałabym ten głos, głos Harry'ego. Zrobiłam krok w przód kręcąc energicznie głową.
Chłopak przez dłuższą chwilę milczał i już miałam nadzieję, że odpuści sobie rozmowy z jakąś wariatką, jednak zmieniłam zdanie, kiedy poczułam jego dłoń na ramieniu. Zadrżałam delikatnie, przygryzając dolną wargę.
- Słyszysz mnie? Ktoś coś ci zrobił? Ktoś cię zranił? - spytał po chwili, stając przede mną. Na szczęście nie mógł mnie poznać, bo zakryłam twarz dłońmi, a na głowie miałam ten cholerny kaptur  który znów uratował mi tyłek.
- Wszystko okej - wydusiłam, zachrypniętym głosem modląc się w duchu, żeby go nie rozpoznał.
- Czy ja cię znam? - wypuściłam głośno powietrze z płuc, odwracając się szybko na pięcie. Biegłam przed siebie ile sił w nogach, jednak Harry był szybszy. Złapał mnie za nadgarstek, zmuszając mnie, żebym na niego spojrzała. Nie jestem w stanie opisać jego reakcji na mój widok. Zaczął płakać. Po prostu poryczał sie jak małe dziecko tuląc mnie do siebie i głaszcząc po głowie.
Musiałam zrobić coś szybko, bo inaczej moja tajemnica wyjdzie na jaw. Nikt nie mógł wiedzieć, że ja to ta sama Gwen, której rodzice szukają od ponad dwóch miesięcy. Odsunęłam się od Stylesa naciągając kaptur na głowę.
- Proszę nie mów nikomu - szepnęłam błagalnym głosem, ciągnąc go za rękę w stronę jakiegoś wysokiego, obskurnego budynku. Zresztą niczego innego w tej dzielnicy nie znajdziesz. Wszędzie syf, brud i podejrzane typy spod ciemnej gwiazdy. Nie miałam pojęcia co Harry tutaj robił.
- Co ty wyprawiasz Gwen,  gdzie ty się podziewasz? Masz pojęcie ile my cię szukaliśmy? Twój ojciec po nocach nie śpi zastanawiając się gdzie możesz być - spuściłam głowę przykładając palec do ust. Czy on na prawdę nie może zachowywać się ciszej?
- Wszystko ci wyjaśnię, tylko proszę nie mów im, że mnie widziałeś. Obiecuję ci, że o wszystkim ci opowiem tylko zrób to dla mnie - szepnęłam, skubiąc nerwowo skórki przy paznokciach.
- Nie rozumiem. Nie możesz po prostu ze mną wrócić? - pokręciłam energicznie głową, zagryzając dolną wargę.
- Przykro mi.
Harry milczał przez długą chwilę gapiąc się bezmyślnie na podłogę. W końcu uniósł głowę spoglądając na mnie smutnym wzrokiem.
- Pomyślałaś o kimkolwiek kiedy uciekłaś? - zmarszczyłam delikatnie czoło, zaciskając dłonie w piąstki. On wie - przeszło mi przez myśl, jednak chwilę później zorientowałam się, że chodziło mu o ucieczkę z domu.
- Ja.. - nie mogłam wydusić żadnego sensownego zdania. Po prostu nie wiedziałam co mu powiedzieć.
- Tak myślałem - mruknął wychodząc spomiędzy budynków. Pognałam za nim, zatrzymując go szybko.
- Nie bój się, nie powiem im o tym. Teraz możesz już iść, bo przecież na niczym innym nie zależy ci tak bardzo jak na tym, żeby nie dowiedzieli się gdzie jesteś - był wściekły. Szedł coraz szybciej, nawet na mnie nie patrząc.
- Możesz mnie przez chwilę posłuchać? - uniosłam jedną brew do góry, jednak chłopak nie zwrócił na mnie uwagi. - Proszę? - dodałam po chwili. Podziałało, o dziwo. Zatrzymał się, jednak dalej gapił się gdzieś przed siebie unikając mojego wzroku.
- Przepraszam Harry. Wiem jak to wszystko wygląda, ale postaraj się mnie zrozumieć. O wszystkim ci opowiem, tylko spotkajmy się tu dzisiaj wieczorem, dobrze? - spojrzałam na niego wyczekująco. Skinął jedynie głową i odszedł bez słowa.
Nie miałam mu tego za złe, bo postąpiłam tak samo dokładnie dwa miesiące temu. Przychodzenie tutaj późnym wieczorem było skrajnie nieodpowiedzialne, ale nie miałam innego wyjścia. Musiałam mu o wszystkim powiedzieć.



Obiecuję, że był to ostatni przeskok czasu. Po prostu nie chciałam tak bardzo skupiać sie na tych dwóch miesiącach, bo byłyby to najnudniejsze rozdziału na tym blogu. Dziękuje za wszystkie komentarze, kocham was :))) 
jackass.®

4 komentarze:

  1. WOW! naprawdę masz talent!!! od tego po prostu nie można się oderwać! *.* CUDO!♥♥♥ nie mogę się doczekać następnego ^^.
    zapraszam również do mnie na: http://your-action-speak-louder.blogspot.com/ :))

    OdpowiedzUsuń
  2. CUDO!! Świetny rozdział, już nie mogę się doczekać kolejnego c:. I życzę weny =)

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam to opowiadanie!
    przeczytałam calutkie i jestem pod ogromnym wrażeniem.
    ciekawa jestem jak Hazza zareaguje na to co ma usłyszeć od Gwen ;>
    z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, życzę weny i obserwuję <3

    OdpowiedzUsuń
  4. fajne :D
    Zapraszam http://one-way-or-another-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń