sobota, 23 lutego 2013

Chapter 11


Nie miałam dużo czasu. Logan stał w oknie sypialni Josha, wymachując rękami. Starałam się wleźć na to drzewo tak szybko jak się dało, jednak to tylko wygląda na łatwe. Zaklęłam pod nosem wdrapując się na dach. Jakimś cudem mi się udało, przy czym prawie się zabiłam, ale to przecież nieważne. Cieszyłam się jak dziecko.
- Właź szybciej! - warknął chwytając mnie za mokry kaptur.
- Przecież się staram - odpyskowałam, spoglądając kątem oka na Josha. - śpi, czego się tak denerwujesz?
- Jest nieprzytomny - zmroziło mnie.
- Jak to?
- Nie będę z tobą rozmawiał, kiedy wisisz na oknie, właź do środka - oblał mnie zimny pot. Josh będzie wściekły, o ile w ogóle mnie własnoręcznie nie udusi. - Porozmawiamy jutro, idź teraz do siebie - dodał po chwili, popychając mnie delikatnie w stronę drzwi. Zachowywał się dziwnie, jakby starał się przede mną coś ukryć. Pchnęłam drzwi do swojego tymczasowego lokum, jednak ciekawość nie dała mi spokoju. Odwróciłam się szybko, zatrzymując Logana gwałtownym ruchem.
- Nie możemy porozmawiać teraz?
- Muszę coś załatwić Gwen.
- Ale..
- Przestań! Jak mówię, że porozmawiamy jutro, to porozmawiamy jutro. - pokręciłam energicznie głową, zagradzając chłopakowi przejście. Doskonale wiedziałam, że jest ode mnie silniejszy i może po prostu mnie odepchnąć, ale o dziwno nie zrobił tego, tylko dalej stał cierpliwie, błądząc wzrokiem po ścianach. Westchnął zirytowany, unosząc jedną brew.
- Dwight nie żyje. - wytrzeszczyłam oczy, chwytając się odruchowo barierki, żeby nie upaść.
- To nie jest śmieszne Logan - warknęłam, mrużąc wściekle oczy. Miałam nadzieję, że to tylko głupi żart. Nigdy nie lubiłam Dwighta za to w jaki przedmiotowy sposób mnie traktował, ale nigdy nie chciałam jego śmierci. Minęła zaledwie godzina odkąd wymknęłam się na spotkanie z Harrym. Co mogło stać się w tak krótkim czasie, co pozbawiłoby go życia?
- To nie są już żarty Gwen. Dwight stanął w twojej obronie, gdybyś nie uciekła to ty leżałabyś teraz na jego miejscu - wychyliłam się delikatnie przez barierkę, wpatrując się pustym wzrokiem w poplamione krwią panele.
- Jak to? - zacisnęłam palce na barierce, wstrzymując oddech.
- Nikt z nas nie jest już bezpieczny - dodał po chwili, spuszczając wzrok. Miałam sobie za złe, że sprowadziłam na nich same kłopoty. Gdybym nie wsiadła za kółko w takim stanie wszystko byłoby teraz w porządku. Tylko dlaczego ktoś chciałby mnie zlikwidować? - Nie możemy tutaj dłużej zostać. - pokręciłam głową, zaciskając mocno powieki. Nie mogłam ich tutaj zostawić. Nie mogłam zostawić rodziców, Harry'ego, Louisa, Zayna a nawet Claptona. I co stałoby się z Floyd'em? Czy tylko ja jestem na tyle głupia, żeby w obliczu takiego zagrożenia martwić się o psa?
- Gwen, tutaj nie jest już bezpiecznie. Musimy uciec - byłam nieugięta. W dalszym ciągu kręciłam głową, jak w jakimś amoku.
- Kurwa Gwen! - Logan chwycił mnie mocno za ramiona, potrząsając mną kilka razy. Syknęłam z bólu, odwracając wzrok. - To wszystko to twoja wina. To ty zabiłaś dziewczynę Dereka, ty ściągnęłaś na nas kłopoty, więc teraz mnie kurwa słuchaj, a nie umywasz od wszystkiego ręce. Nasz brat przez ciebie nie żyje, rozumiesz? To wszystko to kurwa twoja pierdolona wina! - zacisnęłam zęby, odsuwając się na bezpieczną odległość. Kim jest do cholery Derek?
- Nigdzie się stąd nie ruszam - mruknęłam pod nosem, z wzrokiem utkwionym w podłodze.Wstrzymałam oddech, kiedy poczułam silne dłonie Logana na swoich barkach. Chłopak pchnął mnie mocno, przez co upadłam uderzając głową o starą komodę.




Kiedy otworzyłam oczy nie widziałam nic, poza ciemnością. Uniosłam delikatnie obolałą głowę, rozglądając się dookoła. Dotarło do mnie, że w dalszym ciągu leżałam na korytarzu, jednak nikogo ze mną nie było. Logan, Josh, a nawet martwy Dwight jakby rozpłynęli się w powietrzu. Podniosłam się chwiejnie, opierając się plecami o ścianę. Nie mogłam tu dłużej zostać, jednak myśl, że nie mam się gdzie podziać dosłownie mnie paraliżowała. Co jeśli wrócę do domu? Będę musiała o wszystkim opowiedzieć tacie i Jay, a przecież nie mogłam. Gdyby dowiedzieli się co zrobiłam nie wybaczyliby mi tego do końca życia. Poza tym, w dalszym ciągu dręczył mnie cały ten Derek. Kim on był? Skoro zabił Dwighta bez mrugnięcia okiem, musiał być niebezpieczny. Strach przed powiedzeniem rodzicom prawdy był niczym w porównaniu do tego, który ogarnął mnie, kiedy usłyszałam głośne kroki na parterze.
- Uciekli - wstrzymałam oddech, zakrywając usta dłońmi.
Podeszłam na palcach do drzwi sypialni, w duchu błagając wszystkie świętości, o otwarte okno. Dom był stary, więc jeśli zaczęłabym się siłować z tym cholernym gównem usłyszeliby mnie na sto procent, kimkolwiek byli.
- Sprawdź górę - pisnęłam ledwo słyszalnie. Nie miałam czasu na cackanie się z oknem, kroki na schodach były coraz wyraźniejsze, więc z sercem na ramieniu wcisnęłam się między ubrania w starej, stojącej tuż przy drzwiach szafie.
Odchyliłam głowę w tył, zaciskając mocno powieki. Mężczyzna chodził po korytarzu w tę i z powrotem, zaglądając do każdego pokoju. Widziałam dokładnie jego barczystą sylwetkę przez małą szparkę. Chwilę stał w miejscu, przeglądając fotografie zawieszone na ścianie, a zaraz po tym korytarz oblała ciemność. Łzy automatycznie spłynęły w dół, po zaczerwienionych policzkach, miałam wrażenie jakby moje serce przestało bić.
- No proszę, kogo my tu mamy - ten obrzydliwy uśmiech zapamiętam do końca swojego życia. Na szczęście to wszystko raczej nie potrwa zbyt długo. Facet, ubrany w czarny garnitur, siłą wyciągnął mnie spomiędzy śmierdzących potem ubrań.
- Myślałaś, że się przed nami schowasz? Zadarłaś z niewłaściwą osobą - uniósł mnie brutalnie w górę, ściskając boleśnie moją szyję. Modliłam się w duchu, żeby to wszystko skończyło się jak najszybciej, jednak w tej właśnie chwili rzucił mną o podłogę, wykręcając nadgarstek. Krzyknęłam z bólu, zalewając się łzami, jednak to go nie ruszyło, wręcz przeciwnie. Zaśmiał się szyderczo, a moje przerażenie jedynie go nakręcało. Mówił coś po hiszpańsku.
- Jakieś ostatnie życzenie?
- Chrzań się - warknęłam, spluwając wprost na jego idealnie wypolerowane buty.
- Pyskata - mruknął, posyłając mi ten sam obrzydliwy uśmiech, co za pierwszym razem. - Szkoda, że muszę cię zabić - dodał po chwili, przykładając broń do mojej skroni.
Strzał, po którym budynek ogarnęła głucha cisza.




przepraszam, że musieliście tak długo czekać.
Postaram się dodawać rozdziały częściej, ale nic nie obiecuje. Mam niedługo testy, pełno pieprzenia się w związku z nową szkołą, no i jeszcze przeprowadzka na głowie. Mam nadzieję, że mi wybaczycie :))
ps - jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach zostawcie w komentarzu jakikolwiek kontakt.
jackass.®

10 komentarzy:

  1. jezu chryste, co to było! co sie dzieje z moją Gwennie? ten kryminalista ją zastrzelił?!
    masz racje, trzyma w napięciu ;o
    pisz już 12 bo chce wiedzieć co dalej!
    <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko zabilas mnie tym rozdzialem xd !!! Dawaj nastepny !!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że z Gwen wszystko będzie w porządku. :/ Świetny rozdział. :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział.Oby nic się nie stało Gwen! Z niecierpliwością czekam na następny! Jak byś miała chwilkę i chęć to może wpadniesz na mojego bloga?
    http://changed-my-mind-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Możesz mnie informować na maila mirror_styles@wp.pl lub GG : 44332929 ? Z góry dzięki.
    A co do rozdziału - jest świetny. Masz talent : )

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominowałam cię do The Versatile Blogger Award! Więcej szczegółów na moim blogu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam serdecznie! Tutaj:http://wioskaszablonow.blogspot.com/2013/03/zamowienia.html znajduje się twój szablon, który zamówiłaś miesiąc temu na wiosce szablonów. Z góry przepraszam, iż tak długo to trwało. Proszę o pobranie i wstawienie szablonu oraz linku do ws. Pozdrawiam ( w notce wszelkie wyjaśnienia, co do mojego opuźnienia).

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej, świetnie piszesz i tak drastycznie za co Cię uwielbiam. Nienawidzę opowiadań o słodziutkim życiu.

    OdpowiedzUsuń
  9. [SPAM] Witaj, chciałabym zaprosić Cię na mojego nowego bloga: http://free-me-love-me-save-me.blogspot.com/ Dopiero zaczynam, więc zależy mi na zdobyciu nowych czytelników. Chyba każdy "pisarz", który tworzy jakąś historię, chce, aby grono jej odbiorców było jak największe. Dlatego pomyślałam, że może zechciałabyś dołączyć do tej malutkiej grupki. Przecież skomentowanie mojego opowiadania zajmie Ci tylko chwilę, a mnie wprowadzi w stan ogromnej radości. A może moja historia przypadnie Ci do gustu? Serdecznie zapraszam, a tutaj jest mały fragment mojej "twórczości": "Nie chcę mieć większych problemów, dlatego wstałam z miejsca niczym potulny baranek i czekałam, aż na sali pojawi się sędzia. Już po chwili mogłam dojrzeć dość masywną kobietę o bardzo ciemnej karnacji i z burzą kręconych włosów na głowie. Powiem szczerze, że gdy ją zobaczyłam już na wstępie wiedziałam, że nie będzie łatwo. Nie lubię murzynów, a oni nie lubią mnie. Nie, nie jestem rasistką, a moje stwierdzenie nie jest bezpodstawne. Po prostu miałam już do czynienia z wieloma czarnymi i każde starcie z takim człowiekiem nie kończyło się dla mnie za dobrze. Teraz również miałam takie przeczucie."

    OdpowiedzUsuń