niedziela, 9 grudnia 2012

Chapter 3

- To powiesz mi wreszcie co jest na tym 1 Charlie Chaplin? Nie wiem czy mam się bać, nigdy nie wiadomo co ci przyjdzie do głowy Claptonku - zaśmiałam się cicho, jednak byłam pewna, że zabierze mnie do kina. Nic dziwnego, skoro na tej ulicy prócz kina nie było nic ciekawego, same budynki mieszkalne. Ale Clapton jak gdyby nigdy nic przeszedł na drugą stronę ulicy z dumą otwierając wielkie, metalowe drzwi prowadzące do salonu gier? Salon gier.. no proszę na to bym nie wpadła.. oryginalny pomysł na miejsce pierwszej randki z dziewczyną swojego życia. Ale to tylko i wyłącznie moja wina. Bo przecież gdybym nie nawkręcała mu, że kocham wszelkiego rodzaju gry tylko po to, żeby poświęcił mi chociaż chwile uwagi to teraz grzałabym sobie tyłek na wygodnym fotelu z colą i popcornem w ręce. Ale nie! Głupia, głupia, głupia. Ale nie miałam zamiaru grymasić. W końcu... nie mogło być tak źle, nie? Tym bardziej, że wnętrze było ciekawe. Nie jakieś oklepane jak w tych serialach dla młodocianych chłopców, tylko takie bardziej dojrzalsze. Ściany były niebieskie ozdobione jakimiś neonowymi odblaskami. Okna przypominały te, które można było zobaczyć w kajutach na statkach wycieczkowych, a do tego przepuszczały bardzo mało światła. Dodatkowo na środku stała ogromna figura filmowego Hulka. Clapton wyglądał na szczęśliwego, uśmiechnięty od ucha do ucha pokazywał mi wszystko dokładnie. Kupił mi nawet jakiś koktajl od dziwnego faceta przebranego za kosmitę. Nieważne, dzisiaj już chyba nic mnie nie zdziwi. Zerknęłam w stronę tej zielonej maszkary szturchając bruneta ramieniem.
- Hej Clapton. Zrób mi zdjęcie - wyciągnęłam z lewej kieszeni spodni swojego iPhona wciskając go w ręce chłopaka. Ustawiłam się blisko metalowej barierki spoglądając w obiektyw z szerokim uśmiechem, jednak Clapton udający rasowego fotografa rozbawił mnie do tego stopnia, że w tej właśnie chwili, kiedy wreszcie zrobił zdjęcie odchyliłam głowę do tyłu śmiejąc się niczym stado żab w orkiestrze symfonicznej w stawie.
- Chyba nie wyszło - mruknął z miną godną prawdziwego myśliciela. Obejrzał telefon z każdej strony, jakby to właśnie on temu zawinił. Chociaż będę miała z nim ciekawe życie, ale jeśli urodzi się nam stado takich małych Davis'ów to od razu mówię, że jestem za aborcją i musicie mi to wybaczyć. Z takimi dziećmi i ich ojcem prędzej czy później dostałabym na głowę. No bo Clapton, chociaż miły i w ogóle uroczy do bólu to jednak jak każdy facet potrafił pokazać różki. Miał dość specyficzne poczucie humoru i czasami potrafił mnie nim zranić, ale nie dlatego, że chciał. Po prostu nie był zbyt taktowny, czego niestety za chiny ludowe nie można w nim zmienić. A próbowałam i nawet udało mi się go zatemperować, ale po jakimś tygodniu znów wróciła ta jego gorsza strona. I to jest w tym wszystkim najgorsze, bo Clapton uwielbiał pokazywać się światu ze jak najgorszej strony. Ale na szczęście teraz miałam swojego Claptonka, a nie tego którego znają jego kumple.
- Masz jakieś drobniaki?
- No mam, a czemu?
- Chciałem wylosować co by poudawać dobrego chłopahsaihsahis... kolegę, ale mam same banknoty - to co przed chwilą powiedział, było tak słodkie, że w pierwszej chwili nawet nie zwróciłam uwagi na to jego "chłopaka". Stado głosików w mojej głowie zrobiło w tej chwili jedno, wielkie "awwwww", a w brzuchu eksplodowały fajerwerki. Wyszczerzyłam się jak głupia do sera wciskając rękę głęboko w kieszeń. Oboje staliśmy przy tej nieszczęsnej maszynie dobre pół godziny wrzucając na marne coraz więcej drobnych. (oczywiście ja tylko stałam obok z nosem niemalże przyklejonym do szyby, a to Davis pocił się i stękał męcząc się niemiłosiernie)
- Kur...
- Clapton! - ryknęłam na chłopaka, zanim zdążył powiedzieć to co chciał powiedzieć. Ja rozumiem, że się zdenerwował i tak dalej bo chciał udawać dobrego "chłopahsaihsahis", ale takich wyrazów nie będę tolerować. Co innego kiedy padały z moich ust. Takie małe zboczenie.
- No przepraszam, ale to cholerstwo się uwzięło - no w sumie po części to miał rację, bo za każdym razem, kiedy udało mu się unieść jakąś maskotkę to przy samym końcu spadała ona na dół z głośnym piskiem. Zaśmiałam się cicho przytulając go mocno.
- Dziękuje, że się dla mnie starałeś, ale nie musisz. A teraz daj mi, ja spróbuję - chyba nie muszę wam mówić jaką Clapton miał minę, kiedy udało mi się za pierwszym razem? Jakby do końca nie wiedział o co chodzi. Przez pierwsze pięć minut nic do niego nie docierało. Jak grochem o ścianę. Dopiero po długiej chwili ciszy odezwał się przyglądając mi się niepewnym wzrokiem.
- Ale nie mów nic Harry'emu, ani Louis'owi, ok? - zmarszczyłam czoło udając, że rozmyślam nad czymś intensywnie, przez co biedny Clapton zdenerwował się jeszcze bardziej. Zaśmiałam się głośno dźgając go delikatnie palcem w brzuch.
- Nie bój żaby, nic nikomu nie powiem. Zresztą i tak się z nimi nie będę dzisiaj widzieć, ani jutro, ani pojutrze - mruknęłam, na co chłopak zrobił zdziwioną minę unosząc jedną brew do góry.
- Jak to nie?
- No nie.. przecież nie będą siedzieć aż tak długo, prawda? Poza tym tata jest z tą całą Jay, pewnie chcieliby trochę pobyć sami, if you know what I mean.. a Louis i Harry tylko by im przeszkadzali - wzruszyłam ramionami, jakby to było oczywiste, jednak kiedy brunet roześmiał się radośnie moja pewność co do tego trochę zmalała. Ale może chodziło mu o ten mój nieszczęsny żarcik? Oby.
- To ty nic nie wiesz? - spytał po chwili przyglądając mi się, nadal wyraźnie rozbawiony.
- Czego nie wiem?
- No.. Jay to jest mama Louisa. Na serio ci się nie skojarzyło? Dobra, nieważne.. no więc Louis tak jakby teraz z wami mieszka, a Harry zostaje dzisiaj na noc, proste wcale nie skomplikowane - wzruszył ramionami uśmiechając się pod nosem.
- Tsaaa - mruknęłam tylko. Trochę mnie dotknęły słowa Claptona. Może byłam przewrażliwiona, ale poczułam się tak jakby właśnie przez to się ze mnie nabijał. Trochę mi się popsuł humor i niestety do końca naszej cudownej randki się to nie zmieniło, chociaż Davis nawet tego nie zauważył. Nawet jeśli wzdychałam co pięć minut i strzelałam jakieś dziwne miny za każdym razem jak mnie o coś zapytał, lub coś powiedział. Pod koniec tylko siedziałam pisząc smsy z Beczką, ale Clapton nawet się tym nie przejął. Znalazł sobie jakichś kolegów i urządzał z nimi "zawody". A zapowiadała się taka fajna randka. Po jakiejś godzinie w końcu znudzona i zbulwersowana wyszłam na zewnątrz zamawiając taksówkę. Davis nawet się nie zorientował, że mnie nie ma. Kolejny facet w moim życiu, który musi mnie na każdym kroku zawodzić. Cudownie.

30 minut później
Wparowałam wściekła do domu trzaskając drzwiami.
- Oho, chyba się randka nie udała - jak zwykle wścibski Styles musiał wtrącić swoje trzy grosze, chociaż nawet nie widział mojej miny! Siedział z dupą przed telewizorem w salonie, a skąd on mógł wiedzieć, że byłam zła? Przecież równie dobrze mogłam sobie od tak trzaskać drzwiami, dla fanu.
- Pocałuj się w nos Styles! - krzyknęłam rzucając buty w kąt. Miałam swoje zakupione chipsowe zapasy w pokoju na górze, więc nie wchodziłam nawet po coś do jedzenia. Poza tym Clapton miał wcześniej jakiś gest i kupił mi frytki, pewnie żeby mi towarzystwa dotrzymały, kiedy on będzie zajęty graniem w jakieś głupie gry. W czym one były lepsze ode mnie? Prychnęłam pod nosem niczym rozjuszony kocur rzucając się na łóżko. Schowałam łeb w poduszkę wrzeszcząc wniebogłosy. Przestałam dopiero, kiedy usłyszałam dość głośne chrząknięcie. Uniosłam głowę (na której swoją drogą był jeden, wielki nieład. Wyglądałam jak jakiś wściekły Chopin), dmuchając na włosy, które opadły mi na twarz.
- Czego? - warknęłam na widok Larry'ego powracając do swojego wcześniejszego zajęcia, tylko tym razem bez krzyków.
- No chcieliśmy cię pocieszyć, nie? Tak chyba robią bracia, co? - mimowolnie się uśmiechnęłam. Zerknęłam na swojego przyszłego brata kręcąc delikatnie głową.
- A dlaczego niby sądzicie, że coś mi jest?
- Bo normalnie chyba się tak nie zachowujesz, prawda? Przecież twój tata dużo nam o tobie opowiadał zanim tu przyjechałaś. I w żadnej z jego opowieści nie było tej wrednej dziewuchy, którą teraz zgrywasz - westchnęłam ciężko przesuwając się na drugi koniec łóżka, żeby zrobić chłopakom miejsce.
- Wy nie rozumiecie. Nie mieliście takiej sytuacji..
- Jak to nie? - zaśmiał się Louis pukając mnie delikatnie w czoło - A jak myślisz, jakim cudem moja mama jest z twoim tatą? No raczej jego biologicznym synem nie jestem - no tak, głupia ja. Uśmiechnęłam się lekko. Okazało się, że rodzice Harry'ego też byli po rozwodzie, no więc chociaż mogłam z kimś o tym pogadać.  Rozmawialiśmy tak pół nocy. Oglądaliśmy nawet jakieś horrory zaśmiewając się do łez przez komentarze Louisa.
- A tak w ogóle.. jak poszła randka z Claptonem? - kiedy tylko Harry o to spytał jęknęłam głośno ponownie chowając głowę, tym razem jednak pod kołdrę, bo leżeliśmy w nogach łóżka i poduszka była za daleko.
- Nawet nie pytaj.
- Oj wiemy - mruknęli jednocześnie, a ja parsknęłam śmiechem. No nie zaprzeczę potrafili człowiekowi poprawić humor. A najlepsze w nich było to, że strasznie przypominali mi Beczkę, która nawet w krytycznych momentach nie potrafiła zachować powagi. Taka już była, a ja mimo wszystko musiałam jej to wybaczyć. Była dopiero trzecia po północy, do rana siedzieliśmy z dupami śmiejąc się, żrąc moje prywatne chipsy i oglądając filmy z których i tak nic nie rozumiałam.




Macie trzeci rozdział. Mam nadzieje, że będzie was teraz więcej, bo aż mi się serduszko raduje. Gdybym mogła to bym was wyściskała, serio <3 Jak widzicie akcja idzie jak żółw, ale nie lubię pisać czegoś na odpierdal, dlatego rozdziałów będzie dużo. Możecie obserwować mnie na twitterze (@dupalouisa) no i jeżeli chcecie być informowane o nowych rozdziałach zostawcie swoje w komentarzu :>
much love.
jackass. ®

11 komentarzy:

  1. zajebisty rozdział <3

    dupalouisa hahahahahahahahahahaahhahaahahahahhahahaha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. weź się maniałkę odczep od dupylouisa, dobra? haha

      Usuń
  2. zostałaś nominowana do Liebster Award : )
    www.anotherworldwithme.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. haha, świetne ;3
    hahahha, nie no nie mogę z tego twojego twittera ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział <3 Kiedy następny ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. powinien być albo w tygodniu, albo w weekend. To zależy :>

      Usuń
  5. Swietne opowiadanie zaczynam czytac : )
    To moj tt @Madzia_All xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Aww<3 Świetny, już nie mogę doczekać się następnego ;) Świetnie piszesz
    Zapraszam do mnie;
    http://and-little-things-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. super, po prostu zajebioza :dd
    czekam niecierpliwie na następny :P

    OdpowiedzUsuń