czwartek, 17 października 2013

Epilog


Pierw kilka słów wstępu. Nie chcę przeciągać, chciałabym wam podziękować, wszystkim tym, którzy zostali tu do końca, mimo że ostatnio wszystko szło kiepsko. Właściwie to w ogóle nie szło. Pisanie opowiadania, czytanie waszych komentarzy na prawdę sprawiało mi radość i jest mi głupio, że kończę opowiadanie po 16 marnych rozdziałach. Wszystko to moja wina, biorę to na klatę. Do wszystkiego przyczynił się chyba zły start. Niedokładne rozplanowanie, pisanie rozdziałów na "spontana", a potem.. kurcze? co dalej robić? No właśnie. Nie mam kompletnie pomysłu, ani weny dlatego te opowiadanie również mogę dodać do kolekcji niewypałów. Nie jest to oczywiście koniec mojej przygody z pisaniem, dalej będę próbować, chociaż idzie mi strasznie. Mam wrażenie, że was zawiodłam, ale spróbuję wynagrodzić to nowym opowiadaniem, które planowałam zacząć już kilka miesięcy temu. Mam nadzieję, że Thousand Years zainteresuje was równie co Highway to hell. Kocham was, mam nadzieję, że mi to wybaczycie :*






Wszystkie wspomnienia wracały w snach. Nigdy ich do końca nie wymarzę, są jak rozdrapywana bez ustanku blizna, której w żaden sposób nie mogę się pozbyć. Nie chcę reszty życia spędzić w skórzanym fotelu, opowiadając psychologowi o oczywistych oczywistościach, bo wtedy cierpię jeszcze bardziej. Chce o tym zapomnieć,  jednak nikt mi na to nie pozwala. Nawet Harry, który przez swoją opiekuńczość zaczyna mnie męczyć. Czasem zastanawiam się czy nasz związek ma jakikolwiek sens. Mimo to nie potrafię odejść. Kocham go i to jedyna rzecz, której jestem w stu procentach pewna.
- Gwen, dziś twój wielki dzień - uśmiechnęłam się niemrawo, uchylając delikatnie powieki. Jedno spojrzenie na manekin z białą suknie, a moje wnętrzności znów zaczęły szaleć, przypominając, że właśnie dziś mam podjąć decyzję, która w pełni zmieni moje życie. Nie wiem czy jestem gotowa na małżeństwo, na dzieci. Mam dopiero dwadzieścia lat, a co za tym idzie zero szansy na szaleństwo.
- Co to za mina?
- Jaka mina?
- Chyba nie widziałaś się dzisiaj w lustrze kochanie - westchnęłam jedynie, posyłając mamie sztuczny uśmiech, jedyny na który było mnie w tej chwili stać. Cały czas miałam wątpliwości. Kocham Harry'ego, jednak myśl, że większość młodych małżeństw bardzo szybko się rozpada nie dawała mi spokoju.
- Ja po prostu nie jestem pewna - mruknęłam, przeczesując włosy palcami.
- Ja też nie byłam w stu procentach pewna, czy małżeństwo z twoim ojcem to dobry pomysł.. - o świetnie mamo, dzięki, na pewno mi tym pomogłaś. - ale mimo wszystko nie żałuje ani jednej chwili z nim spędzonej - uśmiechnęłam się niemrawo,  wtulając się w drobne ciało rodzicielki. Pięć godzin, zostało mi tylko pięć godzin.

~ * ~


- Harry - krzyknęłam przerażona, zakrywając suknię rękami, chociaż wiedziałam, że to w niczym nie pomoże, a wywołało jedynie głośny śmiech mojego narzeczonego. - Dobrze wiesz, że pan młody nie powinien widzieć panny młodej przed ślubem - mruknęłam naburmuszona, popychając go delikatnie w tył.
- Wyglądasz pięknie..
- Dziękuje, ale teraz proszę wyjdź, bo przyniesiesz nam pecha - zaśmiałam się cicho, zamykając ukochanemu drzwi przed nosem.


~ * ~



Nabrałam głośno powietrza do płuc, ściskając mocno ramię ojca.
- Spokojnie, bo urwiesz mi rękę dziecino - skinęłam jedynie głową. Nie byłam w stanie wydać z siebie żadnego innego dźwięku, czułam się jak sparaliżowana.



Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest.
 Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku,
 nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, 
nie szuka swego, nie unosi się gniewem, 
nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, 
lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy,
 we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. 
Miłość nigdy nie ustaje.





Kiedy poznałam Harry'ego, byłam przekonana, że nie pozostanie mi obojętny. Chciałam przebywać w jego towarzystwie, chciałam śmiać się z jego żartów, a każda kłótnia sprawiała mi niewyobrażalny ból. Dzięki niemu zapomniałam o Claptonie, o toksycznym związku z Joshem i o wszystkim tym co działo się w ciągu ostatnich kilku lat. Pomógł mi przez to przejść, nie zostawił mnie, kiedy go potrzebowałam, nie przestawał o mnie walczyć i właśnie dzięki temu byłam pewna, że nasza miłość będzie wieczna.


Oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci...



Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, wszystkie znajome twarze otaczały mnie z każdej strony, życząc wszystkiego dobrego, rzucając drobnymi ziarenkami ryżu, wręczając kwiaty, telegramy, jednak nie miałam nic przeciwko. Nie czułam się osaczona i zagubiona tak jak zwykle, bo miałam przy sobie mężczyznę swojego życia, a wszyscy cieszyli się razem ze mną.. 
- Jestem taka szczęśliwa - zaśmiałam się wesoło, rzucając się w ramiona męża. Jak to dziwnie brzmi. Harry został moim mężem. Nigdy nawet o tym nie marzyłam. Chciałam objąć go mocno i już nigdy nie puścić. 



Huk


Zastygłam w bezruchu. Harry obserwował mnie z przerażeniem w oczach, a wszystkie radosne krzyki dookoła umilkły. Nie miałam pojęcia co się stało, czułam tylko przeszywający ból w klatce piersiowej. Moje powieki z sekundy na sekundę stawały się coraz cięższe. Spojrzałam w dół, wielka plama krwi, która powiększała się coraz bardziej, z każdym kolejnym oddechem. Osunęłam się po ramionach chłopaka, upadając na zimny beton. Resztkami sił złapałam ostatni oddech... i wszystko zgasło. 














13 komentarzy:

  1. Umarła !?!?!?!? O.O Ale..
    Świetny, ale dlaczego tak się skończyło ?? :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak miało być od samego początku, nie potrafię ci wytłumaczyć dlaczego, po prostu taki miał być koniec historii Gwen. :))

      Usuń
  2. matko, wspaniały !
    kochałam to i kocham ♥
    szkoda, że to koniec ;(

    OdpowiedzUsuń
  3. I TO zajęło ci aż 4 miesiące? ! Mogłaś się bardziej postarać -,-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ahaa. nie nie zajęło mi to aż czterech miesięcy :) nie wiesz dlaczego nie dodawałam rozdziałów na bloga, więc nie najeżdżaj na mnie teraz przez to, to po pierwsze, a po drugie powinnaś cieszyć się, że w ogóle dodałam cokolwiek, jakiekolwiek zakończenie, a nie zostawiłam bloga w cholerę :)

      bardzo dziękuje za krytykę :)

      Usuń
  4. - Ty chyba sobie ze mnie kpisz?? - czujesz ten sarkazm?? Gwen umarła?? przecież to bez sensu!!!!!!!! nie moglo się skonczyc ze to ten syn wepchnal matke pod auto i uciekl???!!!! najgorsze opowiadanie jakie czytałam!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to, że koniec był smutny, nie znaczy, że opowiadanie jest do dupy....

      Usuń
  5. Nie przejmuj się tym. Ludzie po prostu nie potrafią zrozumieć, że nie każde opowiadanie kończy się happy endem. Doceniam to, że nie zostawilas tego bloga bez zakonczenia, naprawde nie przejmuj sie tym zjebanym anonimem. Szkoda mi Gwen. To opowiadanie bylo swietne. Smutno sie skonczylo, ale bylo swietne. Pozdrawiam, Weronika :)

    OdpowiedzUsuń
  6. przeczytałam całe opowiadanie i muszę ci powiedzieć , że bardzo mi się spodobało ;) , wspaniały koniec... właściwie ja się cieszę , że nie happy end , bo większość blogów tak się kończy xD
    pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  7. WOW nie spodziewałam się, że to się tak skończy. Czytałam różne opowiadania i przeważnie kończyły się tak samo słodko happy end itp. Naprawdę podziwiam Cię za końcówkę

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie masz co robić ??? Szukasz lekarstwa na nudę ??? Dobrze trafiłeś !! Chcemy pokazać ci miejsce gdzie dzięki własnej wyobraźni z odrobinką naszej pomocy przeniesiesz się w miejsca o których nawet nie śniłeś !! Znajdziesz tam wspaniałe przyjaźnie, cudowne miłości i przede wszystkim środek na nudę !! Jeśli nie wierzysz… PRZYJEDZIEMY PO CIEBIE !!! Przenieś się z nami w swój własny świat. Zapraszamy na bloga our-dreams-about-love.blogspot.com na swoje 5 minut marzeń.
    Ps.Robimy imaginy na zamówienie.
    Serdecznie zapraszamy !
    Lilly i Nat <3

    OdpowiedzUsuń