czwartek, 24 stycznia 2013

Chapter 8.


Wpatrywałam się tępym wzrokiem w przednią szybę samochodu, po której teraz spływała krew. Nie mogłam się ruszyć, byłam w szoku, równie wielkim co siedzący obok mnie Zayn. Milczał. Po jego minie mogłam wywnioskować, że nie ma pojęcia co oboje mamy zrobić. Najlepszym wyjściem byłoby zadzwonić po policję, ale wtedy będziemy mieli spore kłopoty..
- Musimy wiać - zmarszczyłam delikatnie czoło odwracając się w stronę Zayna, który nawet na sekundę nie oderwał wzroku od zakrwawionej twarzy kobiety, która przez nas być może straciła wszystko co miała najcenniejsze. Własne życie.
- Zabiliśmy człowieka... - wydusiłam po chwili ciszy ściskając mocniej kierownicę.
- Właśnie, zabiliśmy człowieka. Naćpałaś się, Gwen... rozumiesz to? Jeżeli stąd nie odjedziemy trafisz do pierdla i zmarnujesz dwadzieścia pięć lat życia, jak nie więcej, dociera to do ciebie? - skinęłam jedynie głową, chociaż w dalszym ciągu nie mogłam skupić się na tym co do mnie mówił.
- Musimy sprawdzić, czy ona żyje - drżącą ręką otworzyłam drzwi, wychodząc na zewnątrz. Na widok powyginanych kończyn młodej kobiety, po moich policzkach popłynęły łzy. Nie mogłam uwierzyć, że zabiłam człowieka.. a co jeśli miała rodzinę? Co jeśli odebrałam dziecku matkę?
- Nie rycz, Gwen - podskoczyłam przestraszona, spoglądając na Malika morderczym wzrokiem.
- Możesz się przymknąć? To nie ty ją potrąciłeś. Ja będę miała problemy, nie ty.. - odwarknęłam przejeżdżając opuszkami palców po lodowatej szyi kobiety. Nie mogłam wyczuć pulsu. Na prawdę ją zabiłam.
Wypuściłam głośno powietrze z płuc odsuwając się od ciała.
- Nie żyje.. - wydusiłam po chwili spoglądając na Zayna przerażonym wzrokiem. Nie marnował czasu, złapał trupa za nogi zrzucając go do przydrożnego rowu.
- Co ty wyrabiasz? - chwyciłam go za ramię, wyrywając mu z ręki bluzę, którą miał zamiar wytrzeć umazaną krwią szybę.
- Powinnaś się cieszyć, że w okolicy nie ma żadnych budynków. Jesteś napruta, rozumiesz mnie czy nie? Oddaj tą bluzę - warknął, a ja chcąc, nie chcąc rzuciłam ją na maskę pomagając Zayn'owi w pozbyciu się wszelkich śladów.
- Gdzie my pojedziemy? - szepnęłam, zgrzytając zębami z zimna.
- Na pewno nie do domu.. - przez dłuższą chwilę stał w miejscu nie odzywając się ani słowem. - Wsiadaj, wracamy do beta. Musimy się u nich zatrzymać, nie mamy innego wyjścia - skinęłam jedynie, tym razem nie protestując. Nie miałam na to siły.
Nawet nie przejmowałam się tym, że właśnie zabiłam człowieka. Myślałam tylko o tym, żeby po raz kolejny wziąć to gówno i przestać czuć.




Po jakimś kwadransie byliśmy z powrotem na miejscu. Josh, kiedy tylko zobaczył w jakim stanie jestem wziął mnie na ręce i taką zaryczaną zaniósł do swojego pokoju, żebym mogła posiedzieć w spokoju, bo na dole znów mieli imprezę. To znaczy nie całkiem imprezę, bo tylko siedzieli, pili i grali w karty.
- Gwen, cicho.. nie płacz proszę, co takiego się stało?
Pokręciłam energicznie głową, pociągając nosem. Powinnam mu powiedzieć, pewnie znalazłby jakieś rozwiązanie, jednak nie mogłam. Chciałam mu powiedzieć, ale nie potrafiłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Chciałabym, żeby wszystko było jak dawniej, wtedy mogłabym wypłakać się w ramię mamy, a nie chłopaka, o którym właściwie nic nie wiedziałam. A co jeśli powiedziałabym Louis'owi? Zdradziłby mnie? A może Harry? Pobiegłby od razu na policję, byleby tylko nie mieć przeze mnie problemów, czy może nie?
- Ja.. - wydyszałam wypuszczając powietrze z płuc. - nie wiem nawet jak to się stało. Przecież jechałam wolno, to przez światła. Próbowałam je włączyć, ale się zacięły i wtedy.. było już za późno - spuściłam wzrok, wycierając policzki mokre od łez.
- Co się stało? Na co za późno?
Wypuściłam głośno powietrze z płuc, trochę zirytowana, że muszę tłumaczyć wszystko z dokładnymi szczegółami. Jedyne czego chciałam to zapomnieć o tym wszystkim, jednak Josh uparcie drążył temat, zwyczajnie mi to utrudniając.
- Potrąciłam ją. Zabiłam niewinną kobietę - mruknęłam, a zaraz po tym rozpłakałam się jak małe dziecko. Nie mogłam się uspokoić przez dłuższą chwilę, chociaż Josh przez cały ten czas głaskał mnie po włosach szepcząc do ucha, że wszystko będzie okej, że przejdziemy przez to razem.
- Jak możesz być taki spokojny? - warknęłam wyrywając się z jego uścisku.
- Też przez to przechodziłem. Wiem, że nie ma powodów do płaczu, musisz mieć twardą dupę, inaczej to cię wykończy - zmarszczyłam delikatnie czoło wycierając wierzchem dłoni mokre policzki.
- Jak to przez to przechodziłeś? - spytałam cicho. Chciałam wiedzieć znacznie więcej.
- Normalnie. Może nie dokładnie z tego powodu co ty, ale przechodziłem - wzruszył ramionami, wstając z łóżka.
- Idę na dół do chłopaków. Prześpij się - posłał mi lekki uśmiech, wychodząc na korytarz. Wbiłam wzrok w ścianę naprzeciwko, unosząc jedną brew do góry. Zerknęłam w stronę drzwi, kiedy ponownie usłyszałam ciche skrzypnięcie.
- Czego zapomniałeś? - mruknęłam tylko lustrując Josha wzrokiem.
Zaśmiał się jedynie podchodząc bliżej łóżka. Nachylił się nade mną całując delikatnie.
- Zapomniałem o tym - uśmiechnął się łobuzersko, odsuwając się ode mnie. - A i w szufladzie zostawiłem ci coś, co może ci się przydać. Pamiętaj, do niczego nie zmuszam - mruknął i zniknął za drzwiami, tym razem już nie wracając.
Przygryzłam delikatnie dolną wargę, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Po chwili uciążliwego milczenia podniosłam się z łóżka, podchodząc do komody. Wysunęłam górną szufladę, jednak znalazłam tylko rozrzucone byle jak bokserki Josha. Skrzywiłam się delikatnie zatrzaskując ją z hukiem. Westchnęłam cicho otwierając drugą, jednak tam też nic nie było. O czym ten chłopak mówił? Zajrzałam jeszcze raz do górnej szuflady, szperając między jego gatkami.
Kiedy już miałam rezygnować między palcami przesunęło mi się coś, co bynajmniej w dotyku nie przypominało materiału. Przewróciłam stertę majtek na drugą stronę, podnosząc małą paczuszkę z białym proszkiem w środku, na wysokość oczu. Nie wahałam się.
Wysypałam całą zawartość na komodę robiąc równą kreskę. Nie znałam się na tym, ale wiele razy widziałam coś takiego na filmach. Zwinęłam zwykłą, białą karteczkę w rulonik wciągając wszystko dokładnie, po czym rzuciłam się na łóżko i przez resztę wieczoru gapiłam się w sufit, nawet się nie ruszając. Nie czułam i to mi się cholernie podobało.




No i jest kolejny. Przepraszam, że taki krótki.
Jak wam się podoba? Proszę, jeśli już czytacie zostawcie komentarz, nawet nie wiecie jak fajnie przeczytać kilka miłych (albo i nie) słów :)
Kocham was, bardzo bardzo bardzo i z chęcią bym was wszystkich uściskała. ♥
Całusy,
jackass.®

6 komentarzy:

  1. WOW. To mnie zadziwiłaś. Kurde. Zabiła człowieka. No kurde. Zajebiste. Aww *__* Czekam na następny. ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem w szoku.
    ciekawe jak Gwen poradzi sobie z tym wszystkim, bo sądzę, że policja prędzej czy później dowie się o jej wybryku.
    nono, ja już chcę 9 rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  3. SZOK. ona zabiła człowieka. ciekawe, jakie będzie miała z tego wybryku konsekwencje..
    czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko zabilas mnie tym rozdzialem seriioooo !!!Oby uszlo jej na sucho ;d wiem jestem okropna : ) ale chce zeby byla z Harrym ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozwaliłaś mnie tym rozdziałem. Dzisiaj dopiero zaczęłam go czytać, ale cieszę się, że postanowiłam go nie ominąć. Nie spotkałam się do tej pory z takim blogiem jak ten. Nie chodzi mi o 1D, lecz o samą treść. Czekam na 9 rozdział.
    Pozdrawiam, xx
    Aubree.

    http://wait-it-is-never-too-late.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominowałam się do Liebster Award : http://opowiadnieoonedirection.blogspot.com/2013/02/liebster-award-iii.html

    @keepcalmxoxoxo

    OdpowiedzUsuń