poniedziałek, 26 listopada 2012

prologue


Nie ma we mnie zupełnie nic specjalnego. Jestem normalną nastolatką, ubieram się jak normalna nastolatka, zachowuje się jak normalna nastolatka i mam typowe nastoletnie problemy. Ale mimo to ludzie na ulicy potrafią mnie rozpoznać. Moja skrzynka e-mailowa pęka w szwach, a ostatnio musiałam zmieniać numer telefonu, bo wyciekł do sieci zasypując mnie gradem nieodebranych połączeń i zapełnioną pocztą głosową. Wszystko przez to, że mojemu tatusiowi zachciało się śpiewać.
Dawniej wiedliśmy spokojne życie, w nudnym Tennessee. Nie wyróżnialiśmy się niczym specjalnym, byliśmy zwyczajną rodziną, ledwo wiążącą koniec z końcem. Dobra, może odrobinę przesadziłam, bo babcia należała do rady i wcale tak źle nam się nie powodziło, ale z pewnością nie było tak jak teraz. Miałam najlepszą przyjaciółkę, cudowną Rebekah - Beczkę dla przyjaciół, jednak musiałam z tego wszystkiego zrezygnować, żeby mój ukochany tatulek mógł sobie od czasu do czasu poskakać po scenie śpiewając piosenki w stylu country.
Nudne Tennessee zamieniło się na mniej nudny Nowy Jork. Niby miałam tu wszystko pod nosem i nie musiałam tułać się autobusami do najbliższego miasteczka, żeby kupić sobie jedną parę spodni, ale właśnie ta nudna jak flaki z olejem wieś była moim miejscem na ziemi. Co prawda w każdej chwili mogę tam wrócić na jakiś czas z mamą, bo pomimo przeprowadzki "dziecko" rodzinne, czyli piekarnia nadal sprawnie funkcjonuje  z tym że mama jest teraz jej managerem  jakkolwiek dziwnie to brzmi. Planuje nawet otworzyć drugą w Nowym Jorku, oby się nie udało. Nie życzyłam jej źle, ale wtedy zapewne jeszcze bardziej zatęsknię za domem.
Wielcy fani mojego taty już po tym wstępie zapewne wiedzą kim jestem, ale dla tych mniej zainteresowanych - pozwólcie, że się przedstawię. Nazywam się Gwendoline Dylan i tak, jestem córką Bob'a Dylan'a.
Nigdy nie sądziłam, że będę mu tyle zawdzięczać. Jestem na skraju kochania go, a nienawiści za to co przez niego przeszłam. Ale o tym dowiecie się później. Obiecuję!
Nie jestem tu po to, żebyście mnie szanowali, czy podziwiali bo za to co zrobiłam winni spalić mnie na stosie. Jestem tu tylko i wyłącznie po to, żebyście poznali moją historię. Chcę tego, nigdy tak bardzo niczego nie pragnęłam jak podzielenie się tym z wami.
Opowiem wam jak to Gwendolina Dylan ze zwykłej, spokojnej nastolatki zamieniła się w potwora, a wszystko za sprawą dziecinnej miłości do światowej gwiazdy, która nawet nie zwracała na mnie uwagi.
A wszystko zaczęło się od telefonu. Dzwonił jak zwykle Peter - menago taty. Tym razem miał do niego inną propozycję, niż kolejny koncert za pierdyliony tysięcy. Następnego dnia całe Stany Zjednoczone obiegła informacja, że Bob Dylan wyjeżdża zostawiając żonę i córkę. Jego nowym domem miał zostać Londyn. Ponury, szary Londyn, a dokładniej budynek promujący wielkie gwiazdy. Nie myślcie, że moi rodzice się rozstali. Nic z tych rzeczy. Tata wyjechał, żeby być jurorem w X-Factor, a mama została żeby zająć się piekarnią, którą po jakimś czasie i tak otworzyła.





Od razu mówię, żeby nie było żadnych niedomówień. Nie chodzi o tego prawdziwego Bob'a Dylana w jego przypadku jest to tylko pseudonim artystyczny, a u mnie prawdziwe nazwisko. Enjoy!
jackass. ®

4 komentarze:

  1. no nie powiem, jestem zdumiona Kotałke. nic nie mówiłaś że będziesz pisać nowego bloga! cudownie, jak zwykle <3 nie mogę się doczekać pierwszego rozdziału
    twoja mania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie się zapowiada jestem ciekawa. Na moje szczęście jest już dziesięć rozdziałów więc nie muszę czekać.
    Pozdrawiam
    Ju.

    OdpowiedzUsuń
  3. świetnie się zapowiada, dlatego idę czytać dalej :)
    Całujee Lolaa ;*

    OdpowiedzUsuń